Sobotnie przedpołudnia są u mnie całkiem przewidywalne. Wstaję późno, jednak nie na tyle późno, by pozbawić się przyjemności posłuchania „Drogi przez mąkę” Łukasza Modelskiego w moim ulubionym Programie 2 Polskiego Radia, jem niewielkie śniadanie i wyruszam na targ, często dość okrężną drogą, łącząc przyjemne (wizytę na targu) z pożytecznym (dłuższym spacerem). Wracam zwykle objuczony i zmęczony, a dziś (właściwie to już wczoraj) niosłem chyba z 10 kilo warzyw i owoców, w tym 3 kg ogórków do kiszenia.
Było całkiem ciepło, więc gdy już dotarłem zmachany do domu i zrzuciłem z siebie torby i plecak, sięgnąłem do schowka z winami po coś musującego i odkryłem zapomnianą butelkę cavy z Lidla, którą kupiłem trzy lata temu. Nie oczekiwałem zbyt wiele, byłem przygotowany na to, że zrobię z niej szprycera mieszając ją z gazowaną wodą mineralną, kilkoma kostkami lodu i sokiem z cytryny dla świeżości. Wrzuciłem butelkę do zamrażalnika, po pół godzinie wyjąłem, otworzyłem, nalałem trochę do kieliszka, spróbowałem i… Dawno nie piłem tak smacznego wina, za które zapłaciłem mniej niż 25 zł! Już trzy lata temu pisałem „Ze spokojnym sumieniem mogę polecić cavę Arestel Extra Brut 2011, co prawda prostą, ale intensywną, jabłkową, bardzo orzeźwiającą i po prostu smaczną”, dziś usunąłbym wzmiankę o prostocie, gdyż dzięki dodatkowym latom starzenia w winie rozwinęły się nowe aromaty, do dojrzałego jabłka doszedł pachnący świeży chleb z miodem. Oczywiście porzuciłem myśl o szprycerze, wino świetnie dopełniło lekki lunch (sezon na bób w pełni!), a ostatni kieliszek dobrze wprowadził w równie lekką kolację.
To nie pierwsze moje bardzo pozytywne doświadczenie z (czasem nieplanowanym) starzeniem wydawałoby się prostych win. Oczywiście nie zawsze się to sprawdza, ale ryzyko finansowe nie jest duże, a nagroda czasem całkiem pokaźna. Co ciekawe, lepsze efekty osiągałem z winami białymi – w letnich ofertach dyskontów nie brakuje różnych albariño/alvarinho, one naprawdę zwykle świetnie się starzeją, 3-4 lata to dla nich żaden problem. Nie potrzeba do tego żadnych specjalnych warunków, moja dzisiejsza cava przez trzy lata znajdowała się w schowku, w którym dziś było 23°C.
To oczywiście tylko zabawa, prawdziwa frajdę daje starzenie poważnych win przez dużo dłuższy czas, warto wówczas zadbać o lepsze warunki (choćby niewielką lodówkę, najlepiej z dobrym zamkiem…), 10 lat w bieliźniarce to nawet dla najlepszego rieslinga może być za dużo, choć i w takich sytuacjach miewałem bardzo przyjemne niespodzianki.
Nie bójmy się starzeć win, póki wciąż jesteśmy młodzi!
Kategorie:Supermarket, Wino
Skomentuj