
Żródło: winegourd.blogspot.com
Kilka tygodni temu pisałem tu o rieslingu z Norwegii, tymczasem okazuje się, że winnic w krajach skandynawskich jest już więcej, a więc i polskie winiarstwo przestaje już być tak ekstremalnym zjawiskiem, jakim jeszcze do niedawna się wydawało.
Świat jaki znamy zmierza
co najmniej ku bardzo poważnym i gwałtownym zmianom, a przyglądać się im chcę, jeśli już muszę, nie z hibernalem czy innym regentem, a z porządnym polskim cabernetem i semillonem. Na polskie palomino fino na razie nie liczę, choć jeśli poziom morza wzrośnie, to może i polskiej manzanilli się doczekam? Chyba jednak wolę o tym nie myśleć, dziś w zupełności wystarcza mi moje ulubione sherry fino z El Puerto de Santa Maria od Emilio Lustau (do kupienia u Mielżyńskiego). Też znad morza, jednak dużo bardziej południowego.
Kategorie:Wiadomości, Wino
Skomentuj