Znacie zespoły „Tool”, „A perfect circle” i „Puscifier”? Ja znam i bardzo lubię, może sie kiedyś zmobilizuję, by coś więcej o nich napisać. Tymczasem ich „frontman” (choć w tym przypadku zwykle „backman” – na scenie ostatnio preferuje miejsce na dalszym planie) Maynard James Keenan robi też wina w Arizonie i to naprawdę je robi, a nie tylko zleca jakimś anonimowym producentom. Od dawna o tym wiedzieliśmy, choćby dzięki filmowi „Blood into wine”, ale nakręcono go już kilkanaście lat temu, teraz możemy sobie o tym przypomnieć. Niestety tylko wirtualnie, wina Maynarda dostępne są chyba tylko w USA (jedną butelkę wiele lat temu wypiliśmy z redaktorami starego Magazynu Wino, dobra była, za szybko się skończyła), tymczasem o winiarskiej działalności Maynarda można choć poczytać.
Spróbowalibyście assyrtiko i pinotage z południa Francji? Po Bordeaux, które dopuściło kilka nowych odmian w swych podstawowych apelacjach, eksperymenty z obcymi odmianami zaczynają się też w Prowansji.
Jane Anson pisze w decanter.com o pierwszej „miejskiej winiarni” w Paryżu, aktualnie działającej na wieży Eiffela!
Tymczasem „w trosce o środowisko” (i zapewne z wielu innych powodów) pewna amerykańska firma produkuje „wino” i „sake” z kukurydzy i różnych innych produktów. No grapes were harmed in the making of this product…
Skomentuj