Mój pierwszy egzemplarz „kieszonkowego Hugh Johnsona” kupiłem w roku bodaj 1995 i przez kilkanaście kolejnych lat nie rozstawałem się z ta książką, jedynie co 2-3 lata kupowałem jej najnowszą wersję. Właściwie nie wychodziłem bez niej z domu, przecież każdego dnia mogłem mniej lub bardziej przypadkowo trafić do sklepu z winami i trudno byłoby rozeznać się w mnogości etykiet, regionów, odmian i apelacji bez jej zwięzłego, ale bardzo merytorycznego wsparcia. Chyba w roku 2005 uznałem, że wiem już wystarczająco dużo (w końcu byłem już „zawodowcem”!). Oczywiście nie było to prawdą, ale rosnąca biblioteczka innych książek i internet, początkowo stacjonarny, potem w telefonie, uśpiły moją czujność. Świat wina zmienia się jednak tak szybko, że trudno być na bieżąco ze wszystkim. Smartfon daje złudne poczucie bezpieczeństwa, oczywiście jest w stanie szybko znaleźć odpowiedź na niemal każde pytanie, ale trzeba je zadać, a więc trzeba najpierw wiedzieć o co chcemy pytać. Książka, którą można kartkować, w której tuż obok odpowiedzi na nasze pytanie znajdzie się wiele innych intrygujących haseł, które same do głowy by nie przyszły, i której format (jest niewiele większa od wielu dzisiejszych telefonów) pozwala wrzucić ją do plecaka czy torebki i sięgać po nią w sklepie czy restauracji. Gdy ostatnio kupowałem coś innego i algorytm sklepu podsunął mi jej najnowsze wydanie, wahałem się tylko przez chwilę. Wróciłem do starej miłości i nie żałuję.
Pierwsze wydanie Hugh Johnson’s Pocket Encyclopedia of Wine pojawiło się w roku 1977 i od tej pory, stale aktualizowane, ukazuje się co roku, ostatnio jako Hugh Johnson’s Pocket Wine Book. Dziś tworzy jej zespół ekspertów (od kilku wydań redaktorką naczelną jest Margaret Rand), ale Hugh Johnson wciąż bierze udział w jej redagowaniu. Co najmniej dwa razy wyszła też polska edycja (raz dla klientów jednej z sieci komórkowych, innym razem była powszechnie dostępna – wydało ją wtedy wydawnictwo WIG Press, pierwszy wydawca Magazynu Wino). Istnieje też wersja „magnum”, Hugh Johnson’s Wine Companion, której ostatnie jak dotąd, szóste wydanie (pod redakcją Stephena Brooka) u kazało się w roku 2009. Mam piąte wydanie, z roku 2003, i nie pamietam kiedy zajrzałem do niego po raz ostatni. „Duży Johnson” ma dziś dużą konkurencję, „małego”, mimo kilku ambitnych prób, nic jak dotąd nie zastąpiło.
Skomentuj