To wszystko przez autora bloga Białe nad czerwonym, zresztą jednego z najlepszych polskich blogów winiarskich, a piszę to zupełnie serio! Nie byłem w stanie zebrać się do napisania nowej notki, brakowało i motywacji i sił wieczorami, gdy zwykle moje blogowe notki powstawały, ale ukłuł mnie, podrażnił (za co mu szczerze dziękuję), więc piszę. Pisania zresztą będzie dziś niewiele, bo co tu można napisać o genialnym dinozaurze rocka. Znałem go od dawna, ale było tylu innych, ważniejszych wówczas dla mnie muzyków, że tkwił gdzieś w trzecim rzędzie, słuchałem go jednym uchem, bez głębszej refleksji, być może dlatego, że nie za bardzo odpowiadali mi jego dawni partnerzy, bo choć słynni, to nie z mojego świata byli. Obudził mnie film Jima Jarmuscha, w Polsce znany chyba pod tytułem „Truposz”, w oryginale „Dead man”. Zakochałem się w filmie (z genialną rolą Johnny’ego Deppa), zakochałem się w muzyce Neila Younga i odtąd nic już nie było takie samo.
Kategorie:Rock
Skomentuj