Witam po długiej przerwie. Głównym bodźcem, który wyrwał mnie z blogowego letargu, był wysyp wiadomości w polskich mediach poświęcony pewnej degustacji, która odbyła się w Chinach, na przykład tutaj: lakonicznie w onet.pl, nieco bardziej szczegółowo w Pulsie Biznesu i w tvn24.pl. W skrócie: Chińczycy pobili Francuzów z Bordeaux i chociaż do degustacji nie stanęły najlepsze wina znad Żyrondy, to jednak anonimowy autor z Onetu napisał, że „chińskie wina są lepsze od francuskich Bordeaux.” A jak było naprawdę?
Sięgnijmy do agencji Reutera. Rzeczywiście, jakieś wina z Chin pobiły jakieś wina z Bordeaux, ale wszystko kryje się w szczegółach. Do rywalizacji z winami w chińskiej czołówki stanęły wina „z tego samego przedziału cenowego”, co w praktyce oznacza dwie rzeczy. Po pierwsze Bordeaux reprezentowały wina robione w dużych ilościach przez kupców (negociants) poprzez łączenie win kupowanych luzem od drobnych producentów, po drugie wina znalazły się w tej samej kategorii cenowej dzięki podatkom na importowane wina wynoszącym w Chinach ok. 50%. Najlepszym winem z Bordeaux zostało w tej degustacji uznane Saga Medoc 2009 ze stajni Rothschildów. Nie znajduje go wine-searcher.com, wskazuje tylko tańszą wersję z apelacją Bordeaux AOC, którą można w Europie kupić bez problemu za 8-9 euro, a która w jednym ze sklepów w Chinach – i jest to najtańszy sklep który znalazłem – kosztuje równowartość 24 euro (rocznik 2005 za 64 zł można kupić w Polsce, w La Passion du Vin). Nie umniejszając więc znaczenia sukcesu win z Chin apelowałbym do redaktorów polskich serwisów informacyjnych o większą powściągliwość. Zresztą chwila googlowania wskazuje stronę jednego z organizatorów całej degustacji, gdzie ciekawych szczegółów jest dużo więcej, jest pełna lista startujących win (z Bordeaux poza wspomnianą Sagą są też Calvet Reserve De L’Estey Medoc 2009, Cordier Prestige Rouge 2008, Kressmann Grande Réserve St-Émilion AOC 2008, Mouton Cadet Reserve Medoc 2009, a więc rzeczywiście wina znanych, dużych kupców).
A skoro już się odezwałem, to kilka zaległych wiadomości.
Spore poruszenie w mediach anglosaskich (np. tutaj) wywołało dopuszczenie do stosowania w Australii do klarowania wina jednego ze składników środków przeczyszczających. Środek ten od dawna jest dozwolony do takiego wykorzystanie tak w Europie, jak i w USA.
O łączeniu wina i jedzenia napisano już chyba wszystko. Przyszedł więc czas na włączenie do gry kolejnego składnika i nie jest to tym razem, jak drodzy Czytelnicy mogliby oczekiwać, woda. Nie, okazuje się, że można (mam jednak pewne wątpliwości) popijać jedzenie jednocześnie winem i… kawą.
Jednym z moich ulubionych piszących o winie Australijczyków jest Philip White. W swoim blogu opublikował on nie tak dawno pięć zdjęć, pokazujących różnicę między gronami, z których robi się wina znakomite, bardzo dobre, dobre, przeciętne (ich jest większość) i tanie. Polecam ich analizę.
Thankyou for your attention. I wish I could read some Polish!
Thanks for the link.
I’m one of the organizers of the China-France wine tasting. A few points:
1) The main target of our challenge was Chinese consumers. Thus, we used French and Chinese wines in the same price range here in China.
Our main question: „If you have rmb500 in your pocket and a choice of these ten wines, which ones would the judges recommend.” We plan to organize another tasting with Bordeaux estate wines.
2) A distributor in China — one whose company handles both Chinese and French wines in the contest — noted that Chinese wines face value-added and consumption taxes of ~30%. Thus, while French wines have a higher burden, of ~48%, the gap is not as big as many people think.
Cheers, J Boyce