Wczoraj dowiedziałem się o śmierci w wieku 96 lat Jona Hendricksa, jednego z najwspanialszych artystów jazzu. Hendricks był przede wszystkim śpiewakiem, i to znakomitym śpiewakiem, ale był też prawdziwym wirtuozem słowa. Potrafił napisać znakomity literacko tekst do muzyki wywodzącej się ze skomplikowanej solówki innego muzyka i następnie zaśpiewać to tak, że całość nabierała zupełnie nowego sensu. Nie mam w tej chwili czasu na to, by napisać o nim coś więcej, ale nie mogę odkładać tego na później, bo jak to zwykle u mnie bywa, „na później” szybko zmieni się w „na zawsze”. Podczas nocnego buszowania w zasobach YouTube znalazłem wiele przykładów jego wirtuozerii, ale przytoczę tu tylko dwa… może trzy. Reszty poszukajcie sami.
Pod koniec lat 1950. Hendricks połączył siły z Davem Lambertem i Annie Ross, by stworzyć przebojowe supertrio „Lambert, Hendricks & Ross”, które przez kilka następnych lat dokonało szeregu wspaniałych nagrań, tak w studio, jak i na żywo. Jednym z najbardziej przełomowych był album „Lambert, Hendricks & Ross Sing a Song of Basie”, na którym, z towarzyszeniem jedynie sekcji rytmicznej i z wykorzystaniem techniki wielokrotnego nagrywania partii wokalnych, „odtworzyli” brzmienie orkiestry Counta Basiego, z całą jego (wydawałoby się niepowtarzalną) dynamiką. Do dziś słucha się tego znakomicie:
Wszystkie teksty napisał Jon Hendricks.
Jego technika wokalna znalazła wielu kontynuatorów, a chyba najwspanialszym jego „uczniem”, który jawnie przyznawał się do tego źródła swej inspiracji, był Al Jarreau. Tu mozna posłuchać nagrania z koncertu, podczas którego na scenie stanęło trzech znakomitych śpiewaków reprezentujących trzy różne pokolenia, ale tę samą wielką tradycję: Jon Hendricks, Al Jarreau i Kurt Elling:
Na koniec jeden z przebojów Hendricksa, idealnie pasujący do tematyki tego blogu, „Gimme that wine!”:
Skomentuj