Zdumiała mnie ostatnio wypowiedź Oliviera Bernarda, przytoczona w opublikowanym przez decanter.com krótkim artykule poświęconym jego najbliższym planom związanym z zakupioną właśnie działką ziemi w pobliżu zarządzanych przezeń posiadłości Domaine de Chevalier i Château Domaine de la Solitude w Pessac-Leognan w Bordeaux. Wspomina on tam o problemach ze sprzedażą białych win: podczas gdy rocznik 2008 białego Domaine de Chevalier jest wciąż „sprzedawalny”, to wino z rocznika 2005 jest już „zbyt stare, by dało się je sprzedać”. Moje zdumienie bierze się stąd, że przecież „wszyscy powinni wiedzieć”, że Domaine de Chevalier robi jedne z najlepiej starzejących się białych win świata, w Magazynie WINO pisał o tym kiedyś Marek Bieńczyk, a jeśli jego nawet opinia Marka nie jest w winnym świecie powszechnie znana, to choćby zdaniem Roberta Parkera wina te starzeją się lepiej niż wina czerwone i „najlepsze roczniki win białych z tej posiadłości są niemal nieśmiertelne” (cytat z książki Parkera „Bordeaux”). Widocznie jednak nie wiedzą, a pieniądze wolą wydawać na absurdalnie drogie wina czerwone z bordoskiej ekstraklasy.
Kilka miesięcy temu otworzyłem z przyjaciółmi kupioną w Berlinie, więc już z pewną historią, butelkę z roku 1992, a więc z rocznika raczej pogardzanego.
Mimo 18 lat na karku (z czego 16 pod korkiem) wino było świetne, tak dobre, że pustą butelkę zachowałem, żałując, że nie mam w zapasie kolejnych.
Kategorie:Bez kategorii
Chyba z 2 -3 lata temu pilismy z Mackiem rocznik ’89 białe, w bardzo dobrej kondycji,więc tez sie dziwię