Ograniczyłem ostatnio wyjazdy, częściej odmawiam, niż mówię „tak, chętnie”, tej propozycji jednak odmówić nie byłem w stanie. Albert Gesellmann z burgenlandzkiego Deutschkreutz należy do elity austriackich winiarzy, a jego wina czerwone jako jedne z pierwszych wyłamały się ze schematu „dobre austriackie musi być białe”. Jednocześnie od kilku lat jest to, obok Josefa Umathuma, mój absolutnie ulubiony producent z Burgenlandu, prawdziwą inicjację przeżyłem w roku 2006 pijąc jego kupaż bordoski „Bela Rex” z rocznika 1998. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że jego inny wybitny kupaż „Opus Eximium”, tym razem robiony z austriackich odmian, powstaje już od tak dawna, ale jednak! Jutro będę miał prawdziwą frajdę uczestnicząc w degustacji wszystkich dwudziestu dotąd zrobionych roczników tego wina.
A że jechać do Austrii na jeden, czy dwa dni byłoby grzechem ciężkim (szczerze wyznam, że popełniam go zbyt często, gdy z konieczności traktuję ojczyznę Mozarta jako kraj tranzytowy), pozostanę tam nieco dłużej, odwiedzając także innych producentów, w Carnuntum, Burgenlandzie i w Styrii. Mam nadzieję, że technologia umożliwi mi składanie krótkich sprawozdań z tej wędrówki, a więc stay tuned, jak mówią Amerykanie.
Kategorie:Wino
Skomentuj