Jakiś czas temu (no dobrze, wstyd przyznać, ponad rok temu) pisząc o basiście Paulu Chambersie wspomniałem o sekcji rytmicznej, którą pod koniec lat 1950 tworzył wraz z pianistą Redem Garlandem i perkusistą Artem Taylorem. Od tamtej pory nosiłem się z zamiarem napisania czegoś więcej o tej sekcji, a przede wszystkim o pianiście. Sekcja za chwilę wystąpi, bohaterem dzisiejszej notki jest jednak przede wszystkim pianista, wówczas jeden z najważniejszych w (ówcześnie) nowoczesnym jazzie – w latach 1955-58 był stałym członkiem kwintetu Milesa Davisa, gdzie grał m. in. obok Johna Coltrane’a, z którym nagrywał też płyty bez udziału Milesa. Płytę „Red Garland’s piano” trio Garland/Chambers/Taylor nagrało na przełomie lat 1956/57. To jedna z najczęściej przeze mnie słuchanych płyt, a rozpoczynająca ją genialna interpretacja standardu Percy Mayfielda „Please send me someone to love”
Tyle o powietrznej muzyce, ale to jeszcze nie koniec notki, ktoś może przecież zapytać, czy są powietrzne wina. Oczywiście są, mam takie w kieliszku. Pinot noir, jeśli się w nim niczego nie popsuje, jest takim Redem Garlandem wśród win. Lekkość, finezja, powietrze. Jeśli macie w okolicy Marksa & Spencera, to biegnijcie po pinot noir z Tasmanii (teraz rocznik 2010), masa powietrznego szczęścia za 29 złotych!
Kategorie:Fortepian, Jazz, Płyta dnia, Wino
Red Garland i pinot noir już w przyszłym roku… Jak tu ładnie u Ciebie 🙂